Prace Joanny Piech zbudowane są z niezwykłą precyzją i perfekcją. Pole obrazowe podporządkowane zostaje niewidocznej siatce geometrycznych podziałów, w które wpisywane są poszczególne elementy kompozycji. Pojedyncze linie biegną na pozór w sposób dowolny, ale każda z nich jest niezbędna, aby stworzyć misterną sieć wzajemnych powiązań, które uwodzą wzrok i każą fascynować się najmniejszym fragmentem kolejnego linorytu. Przedstawione postaci zajmują centralną część kompozycji i tylko tam mogą się znaleźć, aby Autorka mogła je portretować i zarazem gloryfikować. Mając do dyspozycji linię, plamę, czerń i biel Joanna Piech stwarza wieloznaczny i subtelny wizualny język, który potrafi opisywać najbardziej intymne uczucia, analizować oficjalne konwencje i pozy, a wreszcie to, co irracjonalne i bliskie religijnej kontemplacji.
Ikonografia grafik Joanny Piech jest bardzo ograniczona. To przede wszystkim postać ludzka w bliżej nieokreślonej przestrzeni, skupiona na sobie, tocząca wewnętrzny dialog, który możliwy jest tylko w samotności. Autorka zatrzymuje się na granicy realistycznej reprezentacji, ale woli pozostać wśród form, które interpretują widzialną rzeczywistość, przypominając tak różne źródła jak średniowieczny witraż czy malarstwo École de Paris. W cyklu „Mafiofoza” (1983-6) wizerunkom nagich, młodych kobiet nadano takie pozy, aby zachwycały pięknem swoich ciał, a jednocześnie podkreślały ich indywidualność i niedostępny widzowi wewnętrzny świat. Dlatego noszą maski, zasłaniają twarz ramionami, odwracają wzrok albo starają się podporządkować sobie patrzącego przenikliwym spojrzeniem. Poza każdej z kobiet jest hieratyczna, nawiązuje do wizerunków królowych i madonn, a jednocześnie pełna erotyzmu, pokazując w ten sposób kobiecą siłę i wolność, której częścią jest także samotność. Wydawać się może, że przedstawione postaci nie poszukują kontaktu z rzeczywistością, są pięknem, które istnieje tylko dla siebie. Nie widać tu jednak narcyzmu, ale zachwyt nad ludzkim ciałem. O sensualności grafik Joanny Piech najlepiej świadczy praca „Rozmowa-kochankowie” (1996), gdzie wśród nakładających się na siebie prostokątnych i ekspresyjnych kształtów geometrycznych ram, ciała mężczyzny i kobiety ukazano z liryczną czułością i subtelnością.
Zachwyt nad ludzką cielesnością ma także wymiar religijny i przypomina o tajemnicy wcielenia. Każda z grafik powstaje w wyniku długotrwałego procesu niezwykle żmudnej i precyzyjnej pracy, będącej odkrywaniem nieznanych wcześniej harmonii, bliskiej modlitewnemu zapamiętaniu i skupieniu, które artystka zasugerowała w „Autoportrecie” (1989). W pracach Joanny Piech motywy religijne stale powracają, wiele z grafik poświęconych jest kanonicznym tematom jak pieta czy akt modlitwy, Autorka przedstawia też świętych i maluje polichromie we wnętrzach sakralnych. Wykonane w czerni i bieli, przy użyciu ograniczonych środków artystycznych, a jednocześnie zadziwiające bogactwem i różnorodnością graficznej formy, prace Joanny Piech są jedną z nielicznych wartościowych odpowiedzi na pytanie o współczesną sztukę religijną. W grafice „Francesco” w centrum kompozycji znajduje się ledwie zarysowana figura Świętego Franciszka, jego twarz ginie w półcieniu, prawie niewidoczne są także złożone do modlitwy dłonie. Na tym tle tym wyraźniej rysują się wpatrzone w widza oczy i wielki, promieniujący nimb. Autorka nawiązuje do tradycyjnej ikonografii przedstawień świętego, ale rezygnuje z powtarzania jego typowych, realistycznych wizerunków. Delikatny rysunek i brak szczegółów podkreślają świętość, która wymyka się temu, co mierzalne i pozostawiają niedopowiedzenia, oczekujące na indywidualną interpretację każdego z patrzących. Dynamikę kompozycji budują jednak przede wszystkim zaznaczone dwom kreskami klucze lecących ptaków, które zamieniają się w abstrakcyjny, ekspresyjny ornament. Franciszkańska modlitwa wypisana na marginesach grafiki lekko niezdarnym, odręcznym pismem wygląda jak kolejny ornamentalny motyw, a jednocześnie niesie wyraźny, werbalny przekaz modlitewnego wezwania.
Zainteresowanie naturą, postrzeganą na sposób metaforyczny, to kolejny wątek ikonograficznych poszukiwań artystki. Widać ją w grafikach, w których główną rolę odgrywają drzewa, z serii „Postsynchrony” (2012). Na tle drzew, układanych w niekończące się ornamenty z pni i gałęzi odznaczają się postaci ludzkie – widma z zaświatów, ukazane z profilu i patrzące poza obraz. Panuje tu cisza i smutek, przyroda pozbawiona znaków życia staje się miejscem odosobnienia, a obraz przypomina wyblakłą fotografię. Jednocześnie można odnieść niezatarte wrażenie obcowania z pejzażem symbolistycznym, który jest portretem ludzkiej jaźni i podświadomych emocji – jak w malarstwie symbolistycznym drzewa układają się w ornamenty podporządkowane muzycznej harmonii, a drzewa wyglądają jak struny harfy lub organy.
W pracach Joanny Piech odnaleźć można wiele metaforycznych elementów, zbudowanych wokół ludzkich emocji i uczuć, które kierują wyobraźnię widza w stronę surrealistycznych gier skojarzeń. W grafice „Postać z kieliszkiem” (2002) tylko sugerowana jest relacja między dwoma postaciami, kobiety i mężczyzny, trzymającego w dłoni tytułowy kieliszek. Popiersie kobiety, z lewej strony grafiki wydaje się być wytworem męskiej wyobraźni, ale mężczyzna odwraca od niego wzrok, pełen obawy i zasmucenia. W pracach „Déjà vu I-II” (2011) widać młodą dziewczynę, zajętą własnymi myślami, wokół której pojawiają się wizje fantastycznej architektury, pochodzącej z jej podświadomości i powracającej jak niepokojące wspomnienie czegoś, co wydawało się już pozostawać na zawsze zapomniane. O równoległych światach jawy i snu mówi też grafika „Odmienne stany świadomości” (2011), gdzie dwie kobiety siedzące na kanapie, wydają się być zajęte rozmową. Ale ich usta są zamknięte, łączy je natomiast patrzenie na siebie i teatralne gesty rąk, złożonych na kolanach, sugerujących zamknięcie na świat i wzniesionych ku górze w wykwintnej gestykulacji, otwartej i oczekującej na kontakt z drugą osobą. Ta mowa ciała opisywać może dwa różne temperamenty tej samej osoby, zwróconą ku światu oraz szukającą od niego ucieczki. Na dalszym planie widoczny jest pejzaż, którego centralna część, pomiędzy głowami kobiet, wyróżniona jest przez wpisanie jej w trapezoidalną płaszczyznę. Ten detal wprowadza do grafiki element nieporządku, „obraz w obrazie”, zaczerpnięty z tradycji obrazowych przedstawień melancholii. Harmonia całej kompozycji rozpada się, usystematyzowany obraz świata okazuje się złudzeniem, wygrywa „dziwność istnienia”. W innych przedstawieniach portretowych powraca wrażenie obcowania z wizerunkiem zewnętrznym, który coś ukrywa, ale to co niewidoczne jest tylko delikatnie zasugerowane i wymyka się wszelkim oczywistościom. W cyklu przedstawień klasztoru Zmartwychwstańców (1998) architektura rozpada się na wiele płaszczyzn i brył, a jak sugeruje tytuł, zamieszkiwana jest przez anioły. Z kolei w grafikach z serii poświęconej aniołom (2002) kobiece postaci przekształcają się w abstrakcyjny ornament, w „Lekcji tańca dla zaawansowanych I-III” (2006) tańczące postaci pochłania w całości rytualna gestykulacja, która nie ma nic wspólnego z taneczną zabawą, ale sugeruje, że biorą one udział w nieznanym nam misterium. Analizowanie podświadomości i odkrywanie w niej śladów niemal mistycznego związku między człowiekiem a tym, co duchowe, w tym także rozterek związanych z podstawowym wyborem dobra i zła widać w tak różnych pracach jak niemal abstrakcyjna grafika „Diabły-moja miłość” (1995) i „Wnętrze”, które można uznać za nową interpretację tematu zwiastowania.
Linoryty Joanny Piech pokazują, w jaki sposób grafika potrafi mówić o najważniejszych i najbardziej podstawowych wartościach i czynić to w sposób tylko sobie właściwy. Każda z prac wykorzystuje do maksimum możliwości techniczne linorytu dowodząc, że precyzyjna i długotrwała praca ręczna pozwala stworzyć wiarygodną, wizualną formę, dzięki której można opisywać kwestie tak subtelne jak ludzkie uczucia czy religia. Autorka potrafi także zamienić grafikę w sztukę monumentalną, tworząc prace o wyjątkowo dużych rozmiarach, jednocześnie poddanych rygorystycznej dyscyplinie kompozycji. W ten sposób pojedynczy gest wykonywany podczas pracy nad kolejną grafiką okazuje się drobnym fragmentem, z których tworzy się precyzyjnie skomponowana całość, podkreślająca romantyczną wzniosłość przedstawianych treści. Grafika okazuje się najbardziej wiarygodnym środkiem wyrazu dla tej twórczości, która powstaje w efekcie niekończącej się kontemplacji i podziwie dla otaczającego nas świata.
Andrzej Szczerski